Drogie Koty! Znamy się od lat, a nigdy dotąd nie dziękowałam wam inaczej, niż na ucho. Założyłam, że tak lubicie najbardziej. Dzisiaj rano wstałam z myślą, że po kilkunastu latach spędzonych na jednej poduszce powinnam napisać o tym, co nas łączy.
Od początku założyłam, że to ja będę dla was, nie wy dla mnie. Nie doceniłam was! Kiedy ja stałam się dla was, wy dałyście mi więcej, niż kiedykolwiek mogłam przypuszczać.
Pokazałyście mi jak patrzeć na świat z innej perspektywy. Potrafię znaleźć wasze ślady na śniegu i pójść za nimi. Dzięki wam potrafię po prostu być i cierpliwie czekać. Na właściwy moment, na wasze przybycie, na to, by zobaczyć, choć pozornie nic nie widać. Mój wzrok zawsze błądzi na wysokości piwnicznych okienek. Odsłoniłyście się przede mną, udało mi się was zobaczyć takimi, jakimi jesteście. Bez naukowych wywodów, bez potwierdzeń autorytetów. Tylko my, gdzieś skuleni na parkingu, między samochodami.
Sprawiłyście, że nawet w czasie snu odnajdzie mnie miauczenie opuszczonego kociaka za oknem. Rozpoznam ten dźwięk zawsze, wśród wielu innych.
Nauczyłyście mnie konsekwentnego dążenia do celu. Kiedy gra idzie o życie myśli się jasno, działa się szybko i precyzyjnie. Odwaga jest po naszej stronie. Dziękuję, że w każdej ekstremalnej sytuacji decydowałyście się na mnie poczekać, dając mi możliwość wymyślenia rozwiązania. Okazywałyście zaufanie, dawałyście szansę. To była wasza i moja szansa. Takie sytuacje zawsze uczyły mnie o was najwięcej.
Udawało nam się czasem tylko dlatego, że nie wiedziałam, że nie ma prawa się udać, a was takie odgórne ograniczenia niewiele obchodziły. Kiedy zaczęła się nasza przyjaźń, nie było jeszcze wielu książek o kotach, nie miałam jeszcze komputera, a życzeń z okazji Dnia Kota nie składało się na Facebooku. Ha! W ogóle nikt w Polsce nie obchodził wtedy jeszcze waszego święta. Dzięki temu mogliśmy spędzać czas niezafałszowany cudzą oceną. To było trudne, bo do wszystkiego musieliśmy dojść sami. W każdej sytuacji trzeba było znaleźć sposób i metodę.
Pamiętam o was. To, że były was setki, że czasem minęliśmy się tylko na jednej z waszych ścieżek, nie zmienia tego. Wasze imiona, zdjęcia, historie są we mnie. Zapuściłyście we mnie korzenie, których nie wyrwał ani czas, ani odległość, która nas dzieli. Jechałyście, moje Koty, w najdalsze zakątki Polski, a nawet dalej – tam, gdzie ja nigdy nie byłam. Jechałyście pociągami, samochodami, nawet tirami i stopem, by w końcu znaleźć swoje miejsce. Odważnie, ufając, że moje decyzje są w najlepszej wierze. Zaufałyście mi. Zawsze jesteście gotowe zaufać po raz kolejny i kolejny. Czasem tylko trzeba to wydobyć. Tej ufności do świata także mnie nauczyłyście.
Poznałam dzięki wam niezliczoną ilość dobrych ludzi, którzy wzbogacili moje życie i pokazali, że w zmienianiu świata na lepsze nigdy nie jest się osamotnionym. Część z nich stała się moimi przyjaciółmi. Jeden z nich – moim mężem.
Kimś, kto najpierw podzielił ze mną pasję, a potem życie. Zawdzięczam wam miłość mojego życia. Pomagałyście mi ją znaleźć – troje z was na ochotnika zgłosiło się do rozpoznania terenu. Udało wam się. Jestem szczęśliwa. Zawdzięczam wam kogoś, kto rozumie mnie czasem bardziej, niż ja sama. Kogoś, kto idzie po bułki, a wraca z kotem pod pachą. Kogoś, kto zawsze wiedział, że czasem by być w zgodzie z sobą, muszę zrobić coś wbrew naszej wygodzie i pomimo braku możliwości.
Teraz uczycie moje dzieci – delikatności, umiejętności pochylenia się nad kimś, kto jest słabszy. Uczycie reguł przyjaźni, poszanowania waszej odrębności. Jesteście pierwszymi nauczycielami prawa życia i umierania.
Życzę wam Koty, żebyście były widoczne dla ludzi takimi, jakie jesteście. Piękne, delikatne, warte uwagi. Jesteście obecnie lubiane i bardzo obecne w ludzkim życiu. Życzę wam więc, żebyście były wartością samą w sobie, żeby wasze potrzeby były znane, żeby znajdowały zrozumienie. Żeby to, co dajecie ludziom, żyjąc z nimi i obok nich, było w równowadze wobec tego, co jest wam dawane. Żebyście znajdowały przyjaciół, którzy użyczą wam głosu wszędzie tam, gdzie trzeba o was mówić.
ryśka